piątek, 31 maja 2013

Prolog

Delikatna, słowiańska cera; smukła, zgrabna sylwetka, w żółtych, dziesięciocentymetrowych szpilkach sięgająca metra dziewięćdziesiąt pięć; czarująco błękitne tęczówki; bladoróżowe, pełne wargi i długie rzęsy; proste, brązowawe włosy, rozjaśniane końcówki bezwładnie opadające na ramiona. Spod koronkowej, granatowej bluzki na nadgarstku wychylały się chińskie, niezrozumiałe trzy znaki, wypisane na zawsze. Pośród pasm włosów można było, z dużym trudem, zauważyć niewielkiego motyla, przysiadającego na willpower – był to kolejny tatuaż zajmujący wyznaczoną część ciała dziewczyny. Miały one szczególne znaczenie, gdyż przypominały o tym, przed czym uciekła. Mimo zmian i innego otoczenia, nadal była tą samą, rozpoznawaną i cenioną osobą na świecie. Przymuszono ją do wyjazdu i opuszczenia ukochanej rodziny, wmawiając, że tak będzie lepiej dla niej i jej bliskich. Wierzyła i posłusznie wykonywała kolejne polecenia, aż nie znalazła się w Rzeszowie i zrozumiała, że to tylko gra i mszczenie się za jej błędy z przeszłości. Jednak nie mogła nic zrobić – powrót do ojczyzny wiązał się z olbrzymim ryzykiem swojego zdrowia, ale przede wszystkim rodziny. Nie mogła pozwolić, aby ktoś przystawił pistolet do głowy jej matki. Więc tkwiła w stolicy Podkarpacia, próbując ułożyć sobie nowe życie, wiedząc, że nie mogła powrócić do poprzedniego zawodu, gdyż właśnie przed nim ostrzegał ją wredny typ, grożący jej najbliższym. Po roku spędzonym w Polsce mogła pochwalić się ogromnym krokiem na przód: posiadała iście apartamenckie mieszkanie w centrum miasta, już bez problemów komunikowała się w języku polskim, zyskała zaufaną przyjaciółkę od serca, o której wiedziała praktycznie wszystko, a ona o niej niewiele, i – co dziwiło ją samą – pracę, w firmie komputerowej. Od początku tygodnia, do piątku siedziała przy swoim dębowym biurku, przed chcącym współpracować laptopem i przez osiem godzin spędzanych w pracy – tworzyła najróżniejsze grafiki, szablony na strony WWW, czy obrabiała zdjęcia dla swoich klientów. Praktycznie – jeśli nie zajmowała się wyznaczonymi zadaniami – to zabierała sponsorskiego Nikona i bawiła się w fotografię, przy okazji wykonując swoją pracę dla firmy ASSECO. I tak trwała w swoim młynku; w dzień pracując na pełnych obrotach, a wieczorami z kubkiem w ręku i puszystym kotem na kolanach myślała o rodzinie i o tym, jak bardzo jej ich brakuje – aż do pewnego poniedziałku, który zmienił jej życie o sto osiemdziesiąt stopni. 



Buongiorno! Startujemy z Enigmą. Prolog jest jaki jest.
W roli ścisłości: żeby było mi znacznie łatwiej dotrzeć do zainteresowanych, to proszę wpisywać się w zakładce informowani

1 komentarz:

  1. Wiesz, że od początku byłam na tak:P I wreszcie się odczekałam, prolog bardzo tajemniczy i jestem ciekawa co będzie dalej :P Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń