Francesca opuściła swoje
biuro bardzo późno. Sama nie zauważyła, jak obróbka zdjęć i wgrywanie ich na
stronę klubu pożarło jej czas. Ocknęła się i spojrzała na brzoskwiniowy zegarek
zawieszony na ścianie dopiero, gdy ochroniarz, już w podeszłym wieku i z większością
siwych włosów, zajrzał do środka, ze zdziwioną miną. Było grubo po
dziewiętnastej, gdzie zawsze kończyła pracę po piętnastej. W pośpiechu
powrzucała swoje drobiazgi do torebki i wyszła z budynku, zasiadając za
kierownicą swojego auta. Na zewnątrz panował półmrok, a dziewczyna przypomniała
sobie, iż jutro ma jechać na krótki urlop z Alkiem. Zaklęła pod nosem,
wyjeżdżając na ulicę. Musiała, mimo później pory, nawiedzić swoją przyjaciółkę,
w celu pożyczenia paru ciuchów. Stojąc przed drzwiami do mieszkania rudowłosej
wyzwała się w myślach za ten pomysł.
- Że niby nie stroisz się dla Achrema?- uświadamiała sobie Sabina, świdrując koleżankę przenikliwym spojrzeniem, gdy ta oznajmiła jej w jakiej sprawie przyjechała. Niestety, Polka nie wyglądała na przekonaną, iż to tylko chwilowy brak „ładnych ciuchów”.
- Tak, bo niby po co miałabym to robić?- mruknęła Włoszka, obracając w dłoniach koronkową bluzeczkę. Sama nie wierzyła w to, co mówiła. Chciała spodobać się Alkowi, a nawet liczyła na coś więcej. A Ruda, jakby czytała jej w myślach.
- Trzeba było wcześniej dać znać. Znam dobry sklep z fajną bielizną- uśmiechnęła się, siadając na łóżku obok zmieszanej i zawstydzonej brunetki.
- Ale ja nie chcę bielizny…- wysyczała przez zęby, wbijając spojrzenie w śliwkowy dywan. – Sama nie wiem czego oczekuję od Alka, a czego on oczekuje ode mnie. Dziś odwiedził mnie w biurze i jakoś tak wyszło, że się pocałowaliśmy- przygryzła wargę, nieśmiało spoglądając na przyjaciółkę.
- Pocałował cię i ty się zastanawiasz, czego on od ciebie oczekuje? Może chodźmy poszukać jakiegoś sklepu z tą bielizną, otwartego 24h na dobę!?- zaśmiała się, widząc zdziwioną minę kumpeli.
- Sabi, ja się boję, że go zranię- szepnęła, opierając głowę na ramieniu rudowłosej. Ta tylko pacnęła się w czoło.
- Pakuj się, jedź i żyj chwilą, nie myśląc co będzie dalej. Kochasz go, a i ty też nie jesteś mu obojętna.
- Tak uważasz?
- Ja to wiem- krzyknęła, jednocześnie klaskając w dłonie z radości. – A tak w ogóle, to gdzie on cię zabiera?- Sabina otworzyła swoją szafę i zerknęła przez ramię na dziewczynę.
- W góry.
- No to dupa!- zawyła. – Odwołuję wszystko co powiedziałam. On albo chce cię spuścić z jakiegoś szczytu w dół, bo ma cię już dość albo zgwałci cię w jakiejś góralskiej chacie.
- Co ty pieprzysz?- oburzyła się Włoszka. – To przez to, że już twoja pora do spania czy ta maseczka naciska ci na mózg?- Ruda jedynie wzruszyła ramionami, wyciągając jakieś zakurzone glany.
- W takich butach się chodziło na wycieczki z Markiem… Znaczy profesorem!- poprawiła się szybko. – Wiesz co ja w nich nie przeszłam? Całe Karpaty widziały te glaneczki – dopiero po chwili spojrzała na przyjaciółkę, która ze skrzyżowanymi rękami na piersiach patrzyła na nią spode łba.
- Ja na pewno tego nie ubiorę.
- Dobrze, ale i tak weź. Jeden spacerek i się z nimi pogodzisz- odparła dumnie i ponownie zanurzyła się w szafie. – Ciekawe czy Achrem przez przypadek specjalnie nie zarezerwował pokoju z łóżkiem małżeńskim- zastanawiała się na głos, wyrzucając kolejne bluzki w stronę przeciwległej ściany w pokoju. – O! Szukałam tej bluzki dziesięć lat temu- zaśmiała się, pokazując mi różowawy ciuch z dziecinnym kwiatuszkiem na brzuchu.
- Brzydzę się tobą- zaznaczyła Włoszka i opuściła mieszkanie przyjaciółki, uprzednio informując ją o swoim wyjściu. Czasem zastanawiała się, skąd wziął się taki wariat na jej drodze. A jeszcze bardziej ciekawiło ją, dlatego ona pozwoliła na tę znajomość.
- Że niby nie stroisz się dla Achrema?- uświadamiała sobie Sabina, świdrując koleżankę przenikliwym spojrzeniem, gdy ta oznajmiła jej w jakiej sprawie przyjechała. Niestety, Polka nie wyglądała na przekonaną, iż to tylko chwilowy brak „ładnych ciuchów”.
- Tak, bo niby po co miałabym to robić?- mruknęła Włoszka, obracając w dłoniach koronkową bluzeczkę. Sama nie wierzyła w to, co mówiła. Chciała spodobać się Alkowi, a nawet liczyła na coś więcej. A Ruda, jakby czytała jej w myślach.
- Trzeba było wcześniej dać znać. Znam dobry sklep z fajną bielizną- uśmiechnęła się, siadając na łóżku obok zmieszanej i zawstydzonej brunetki.
- Ale ja nie chcę bielizny…- wysyczała przez zęby, wbijając spojrzenie w śliwkowy dywan. – Sama nie wiem czego oczekuję od Alka, a czego on oczekuje ode mnie. Dziś odwiedził mnie w biurze i jakoś tak wyszło, że się pocałowaliśmy- przygryzła wargę, nieśmiało spoglądając na przyjaciółkę.
- Pocałował cię i ty się zastanawiasz, czego on od ciebie oczekuje? Może chodźmy poszukać jakiegoś sklepu z tą bielizną, otwartego 24h na dobę!?- zaśmiała się, widząc zdziwioną minę kumpeli.
- Sabi, ja się boję, że go zranię- szepnęła, opierając głowę na ramieniu rudowłosej. Ta tylko pacnęła się w czoło.
- Pakuj się, jedź i żyj chwilą, nie myśląc co będzie dalej. Kochasz go, a i ty też nie jesteś mu obojętna.
- Tak uważasz?
- Ja to wiem- krzyknęła, jednocześnie klaskając w dłonie z radości. – A tak w ogóle, to gdzie on cię zabiera?- Sabina otworzyła swoją szafę i zerknęła przez ramię na dziewczynę.
- W góry.
- No to dupa!- zawyła. – Odwołuję wszystko co powiedziałam. On albo chce cię spuścić z jakiegoś szczytu w dół, bo ma cię już dość albo zgwałci cię w jakiejś góralskiej chacie.
- Co ty pieprzysz?- oburzyła się Włoszka. – To przez to, że już twoja pora do spania czy ta maseczka naciska ci na mózg?- Ruda jedynie wzruszyła ramionami, wyciągając jakieś zakurzone glany.
- W takich butach się chodziło na wycieczki z Markiem… Znaczy profesorem!- poprawiła się szybko. – Wiesz co ja w nich nie przeszłam? Całe Karpaty widziały te glaneczki – dopiero po chwili spojrzała na przyjaciółkę, która ze skrzyżowanymi rękami na piersiach patrzyła na nią spode łba.
- Ja na pewno tego nie ubiorę.
- Dobrze, ale i tak weź. Jeden spacerek i się z nimi pogodzisz- odparła dumnie i ponownie zanurzyła się w szafie. – Ciekawe czy Achrem przez przypadek specjalnie nie zarezerwował pokoju z łóżkiem małżeńskim- zastanawiała się na głos, wyrzucając kolejne bluzki w stronę przeciwległej ściany w pokoju. – O! Szukałam tej bluzki dziesięć lat temu- zaśmiała się, pokazując mi różowawy ciuch z dziecinnym kwiatuszkiem na brzuchu.
- Brzydzę się tobą- zaznaczyła Włoszka i opuściła mieszkanie przyjaciółki, uprzednio informując ją o swoim wyjściu. Czasem zastanawiała się, skąd wziął się taki wariat na jej drodze. A jeszcze bardziej ciekawiło ją, dlatego ona pozwoliła na tę znajomość.
Byłoby czymś
nieprawdopodobnym, gdyby Enigma zmrużyła oko choćby na moment. Całą noc przesiedziała
nad walizką, przebierając kolejne ubrania. Tuż przed trzecią nad ranem, o
której notabene mieli wyjeżdżać, ciuchy z kupki „tak” w nieładzie wrzuciła do
torby, a z drugiej „nie” – ponownie wcisnęła do szafy i błyskawicznie zasunęła,
aby coś przypadkowo nie wypadło. Zdążyła jeszcze narzucić czarny płaszczyk na
ramiona, gdy po chwili rozdzwonił się dzwonek do drzwi i tuż obok niej pojawił
się Achrem. Przywitał ją całusem w kącik ust, jakby to już było u niego czymś
naturalnym i wspólnie udali się przed blok Włoszki, aby zapakować bagaże i
ruszyć w drogę. Podróż miała trwać, góra, pięć godzin, więc dziewczyna jak
najszybciej włączyła radio i rozpoczęła obserwację krajobrazu za oknem.
- Wybacz, ale dopiero koło Nowego Sączu coś będziesz mogła popodziwiać- oznajmił siatkarz i uśmiechnął się do niej, nie odrywając wzroku od jezdni.
- To co mam robić?- uniosła brew ku górze, przyglądając się twarzy chłopaka. Achremowe oczy ciągle się śmiały, zresztą także jego usta były ułożone w lekki uśmieszek. Cieszyło go towarzystwo Francesci i najbliższe trzy dni, spędzone razem z nią. Tylko z nią. Sam na sam. – Masz telefon?- zapytała nagle, a Alek odruchowo dotknął dłonią swojej kieszeni w spodniach. Na szczęście smartfon znajdował się na swoim miejscu, więc siatkarz od razu podał go swojej Enigmie.
- Co będziesz robiła?- zaciekawił się.
- Poprzeglądam Internet, a co mam robić?- zdziwiła się, jednak uśmiech wkradł się na usta mężczyzny, a ona momentalnie uspokoiła się. – Przepraszam- mruknęła, zmieszana.
- Nic nie szkodzi. Niedługo powinniśmy dotrzeć na miejsce- przyznał i skupił się na drodze, nie odzywając się przez resztę podróży do brunetki.
- Wybacz, ale dopiero koło Nowego Sączu coś będziesz mogła popodziwiać- oznajmił siatkarz i uśmiechnął się do niej, nie odrywając wzroku od jezdni.
- To co mam robić?- uniosła brew ku górze, przyglądając się twarzy chłopaka. Achremowe oczy ciągle się śmiały, zresztą także jego usta były ułożone w lekki uśmieszek. Cieszyło go towarzystwo Francesci i najbliższe trzy dni, spędzone razem z nią. Tylko z nią. Sam na sam. – Masz telefon?- zapytała nagle, a Alek odruchowo dotknął dłonią swojej kieszeni w spodniach. Na szczęście smartfon znajdował się na swoim miejscu, więc siatkarz od razu podał go swojej Enigmie.
- Co będziesz robiła?- zaciekawił się.
- Poprzeglądam Internet, a co mam robić?- zdziwiła się, jednak uśmiech wkradł się na usta mężczyzny, a ona momentalnie uspokoiła się. – Przepraszam- mruknęła, zmieszana.
- Nic nie szkodzi. Niedługo powinniśmy dotrzeć na miejsce- przyznał i skupił się na drodze, nie odzywając się przez resztę podróży do brunetki.
Na dzień dobry: jedno wielkie PRZEPRASZAM. W ostatnich dniach dowiedziałam się, co to jest "brak weny". Walczyłam z tym jak mogłam, ale ostatecznie skończyło się to takim oto krótkim rozdziałem. Mam nadzieję, że choć troszkę się podoba? :)
Dziękuję! Szal - ka za motywację <3
Dziękuję! Szal - ka za motywację <3